Wycieczka Hondą pt. "Gdzie jest kebab?!".Wstałem dzisiaj z łóżka prawilnie po 12, z zamiarem wybrania się na przejażdżkę dziadkiem. Aby nie tracić czasu na gotowanie, zamierzałem skoczyć naczzo na kebsa do Łańcuta. Na miejscu okazało się, że 2 kebabownie, które toleruję są dzisiaj zamknięte. Pomyślałem: trudno, zjem gdzieś po drodze. No i pojechałem. W drodze do Cieszacina Wielkiego przejeżdżałem przez Zarzecze, gdzie kręciłem głową jak głupi a i tak niczego otwartego do jedzenia nie znalazłem. W Cieszacinie Wielkim, który był moim celem przejażdżki zastałem taki widok:
Ponieważ godzina była jeszcze młoda a apetyt nie zaspokojony, znalazłem na necie kebabownię w Pruchniku z bardzo dobrymi opiniami, więc pojechałem w tym kierunku. Po drodze natrafiłem na otwarty, wiejski sklepik, gdzie się posiliłem całym batonem i zaspokoiłem pragnienie. Kolejnym przystankiem była przypadkowo napotkana cerkiewka:
Celowo zachaczyłem również o basztę w Węgierce:
Zaspokoiwszy duszę pojechałem bocznymi drogami do Pruchnika aby zaspokoić ciało. Na miejscu, w okolicach kebabowni zastałem sporo ludzi, co zwiastowało w końcu zjedzenie upragnionego cieplutkiego kebabika. Jednak i tym razem pocałowałem przysłowiową klamkę :D Zwątpiwszy w ludzkość udałem się do Jodłówki, przejechałem się po lokalnych górkach: Chmielnik, Handzlówka, z braku chęci darcia aż do Rzeszowa uznałem porażkę i wóciłem do domu w celu buszowania w lodówce :D
Mój rekordowy, dzienny przelot Hondą i w ogóle motocyklem - 140km.
PS. CX nie był dzisiaj w humorze i nie chciał pozować do zdjęć - obiecujemy to poprawić