Cześć,
mam małą kolekcję pojazdów zabytkowych i jak dla mnie są to same plusy:
- brak konieczności posiadania OC jak pojazd się nie porusza (fakt, są to groszowe sprawy, ale nie musze o tym pamiętać jak pojazd parę lat gnije pod kołderką)
- brak przeglądów rejestracyjnych i walniętych diagnostów, którzy potrafią się w ogarze przyczepić do braku światła stop albo zmuszają do wjazdu na rolki przy otwartym kanale (doświadczyłem)
- coś czego nie zauważyłem w tym wątku: brak pojęcia szkody całkowitej w razie kolizji. Jak dla mnie to ogromny plus i ubezpieczyciel sobie może nam nagwizdać.
- wjazd na wiele imprez za free
Minusów, poza samą procedurą i paranoją z tym pierwszym przeglądem, nie stwierdziłem. Kwestia wyjazdów za granicę to mit i jeżeli pojazd ma mniej niż 50 lat i jego wartość wynosi ponad 30 tys (lub coś koło tego) to o żadnym zezwoleniu nie może być mowy. A nawet wtedy jest to martwy przepis i nie spotkałem się z jego egzekwowaniem wobec kogokolwiek z moich znajomych ze środowiska pojazdów zabytkowych. Jedyne co to przy sprzedaży pojazdu trzeba dodatkową papierologię ogarnąć.
Tutaj jeszcze jedna sprawa, która poruszona została w wątku: konserwator zabytków może wydać decyzję odmowną i uzasadnienie może być tak skonstruowane, że polemika z tym będzie bardzo czasochłonna (albo wręcz niemożliwa). W takim wypadku jednak lepiej kwestię oceny pojazdu powierzyć komuś kto ma doświadczenie/nazwisko jako rzeczoznawca (vide p. Kawałek) i wda się w taki spór w naszym imieniu. NIe weryfikowałem tego, ale na zachodniej ścianie są już problemu z rejestracją maluchów czy w124.
Pozdrawiam z krainy biedaszybów